***
Po powrocie do Surabaji z ostatniej wyprawy po Jawie Środkowej, jeszcze tego samego dnia "musiałem" lecieć do Singapuru w celu pozyskania nowej wizy. Powinno być to miejsce poza granicami Indonezji. Stwierdziłem jednak, że to dobra okazja, aby zwiedzić ten nowoczesny kraj.
Samolot zaplanowany był na godzinę 20:30. Na lotnisko odwiózł mnie Terry. Zostałem poinformowany przez personel, że wejście na pokład odbędzie się z 9 a nie z 7 bramki, jak wskazywała informacja na bilecie. Tak więc usiadłem sobie przy tejże bramce i w oczekiwaniu na samolot rozmawiałem przez skype. Wejście na pokład opóźniało się, ale to normalne zjawisko w Indonezji, więc spokojnie obserwowałem ludzi, którzy również czekali przy bramce numer 9. Nagle zadzwonił do mnie Terry z informacją, że dwukrotnie wywoływano moje imię. Po odłożeniu słuchawki sam usłyszałem wzywanie "na dywanik". Okazało się, że wejście na pokład odbyło się jednak z bramki nr 8 a nie 7, czy 9... Wbiegłem do samolotu jako ostatni i zaraz za mną zamknięto drzwi... Dobrze, że Terry był na posterunku ;)
Waluta Singapuru - Dolar singapurski, którego kurs (przynajmniej na tamten czas) jest nieco niższy od tego amerykańskiego. Banknoty wyprodukowane są z plastiku, także bezpiecznie można sie z nimi kąpać ^^
Do Singapuru doleciałem 10 minut po północy czasu lokalnego (1 godzina różnicy z Jawą). Samolot powrotny zabukowany na 11:15 tego samego dnia. Tak więc, odliczając czas na odprawę samolotową, do dyspozycji miałem nieco ponad 9 godzin. Metro już nie kursowało, ale znalazłem dobrą alternatywę dla drogich taksówek - bus zawożący pasażerów z lotniska do hotelu, który to znajdował się nieopodal mojego miejsca docelowego. Z tym, że ja po dotarciu do hotelu, ulotniłem się i wyruszyłem na samotną, nocną wyprawę po "Gardens by the Bay", czyli Ogrodami nad zatoką...
Słynny hotel Marina Bay
Na dachu hotelu znajduje się pokaźny basen i rosną drzewa - nie byłem, słyszałem, czytałem ^^
O tej porze nawet nie było kogo poprosić o zrobienie zdjęcia, więc efekt nie zawsze był udany...
O tej porze w środku nocy, w parku nie było praktycznie nikogo. Przechadzając się tak sam wśród tych magicznie świecących drzew, poczułem się jak główny bohater filmu Avatar, z tym że moja skóra wciąż była biała a ja nie posiadałem żadnych specjalnych umiejętności.
W parku czas musiałem sobie zagodpodarować do godziny 6:00 rano, bo dopiero wtedy metro zaczynało funkcjonować i mogłem ruszyć dalej. Oczywiście park zapewnia więcej atrakcji niż tylko hotel i świecące drzewa, ale mój aparat nie robi dobrych zdjęć w nocy ;)
W każdym bądź razie po jakimś czasie zrobiłem się śpiący i "niechcący" przysnąłem na jednej z kamiennych ławek... Obudziłem się po ok. półtorej godziny, cały i zdrów, z portfelem, telefonem i nerkami na swoim miejscu.
Robiło się coraz jaśniej...
... i jaśniej...
... aż w końcu światełka zgasły...
... i ruszyłem w stronę metra..
A poniżej Hotel Marina Bay od środka...
Następnym punktem mojej wycieczki było singapurskie China Town
Dotarłem tam około 7:30 rano, więc wciąż pozostawało mi 3 godziny do rozpoczęcia odprawy lotniskowej..
Po drodze mijałem świątynie hinduistyczne..
... i chińskie
"Szesnaściopak"? ^^
W Indonezji znalezienie wieprzowiny nie należy do rzeczy najłatwiejszych, więc korzystając z okazji, pierwszy raz od dwóch miesięcy zajadałem się świnką.
Singapur jest drugim po Japonii najbardziej rozwiniętym państwem Azji. Jest też czwartym finansowym centrum świata, po Londynie, Nowym Jorku i Tokio. Port w Singapurze przeładowuje drugą co do wielkości ilość kontenerów na świecie, po Szanghaju. Państwo to jest zaliczane do grona "azjatyckich tygrysów" i jest trzecim najbogatszym pod względem PKB per capita państwem świata.
Jednak pomimo całej swojej nowoczesności Singapur jest wciąż państwem egzotycznym, zrzeszających nie tylko ludzi z każdego zakątka Azji, ale też z całego świata. To tu możemy odnaleźć magiczną mieszankę nowoczesności z egzotyką - w Singapurze - "azjatykim Nowym Jorku".
***
Po powrocie z Singapuru spędziłem w Surabaji jeszcze tylko 3 dni i zakończyłem kolejny etap swojej indonezyjskiej przygody. W poniedziałek, 14 kwietnia pojechałem do Yogjakarty, gdzie rozpoczynam nową pracę jako nauczyciel j. angielskiego. Ale... jako że nowa szkoła posiada filie w 3 różnych miastach, na początek zostanę "wysłany" do Padang na Sumatrze - drugiej co do wielkości wyspie Indonezji. Już nie mogę się doczekać! :)
W międzyczasie w Yogjakarcie udało mi się spotkać z Anią i Rafałem, którzy przemierzają Azję "na własną rękę" ... Co ciekawe, z Rafałem przez półtorej roku pracowaliśmy w jednej firmie w Sopocie... Świat jest mały :))
Opis ich podróży oraz praktyczne wskazówki możecie znaleźć na ich blogu pod
adresem: http://zlaptrop.com
Pozdrawiamy! :)
Pozdrawiamy! :)
***