Indonesia-Globetrotter

czwartek, 24 lipca 2014

Ramadan - wielki post Muzułmanów



***

          29 czerwca rozpoczął się wielki post Muzułmanów - Ramadan, który trwa 4 tygodnie. W tym czasie Muzułmanie poszczą od godziny 4:30 rano do 18:30 wieczorem. Co to oznacza w praktyce? Nie jedzą, nie piją i w ogóle nic nie mogą brać do ust (wliczając czystą wodę czy nawet pastę do zębów!). W tym czasie starają się również odpowiednio zachowywać, czyli nie przeklinają, nie wchodą w konflikty z innymi. Mąż z żoną w bliskich kontaktach również muszą poczekać do zapadnięcia zmroku. W czasie Ramadanu oprócz standardowych 5 modlitw, Muzułmanie muszą odbyć jeszcze jedną "gratisową" modlitwę wieczorem, która z reguły trwa ponad  godzinną... i najlepiej jak udadzą sie w tym celu do meczetu. 

          A jak to wszystko wpływa na mnie? Śniadania i obiady spożywam w osamotnieniu i nie afiszuję sie przy tym zbyt bardzo. Z napojami to samo. Co jak co, ale wyobraźcie sobie nie pić przez 14 godzin przy 33 stopniowym upale... i w dodatku jeszcze nie myć zębów...No cóż... staram się unikać konwersacji z niektórymi. 

Tak wyglądał ostatni wieczór w naszej szkole przed Ramadanem...
wspólne gotowanie (kobiety) przeróżnych pyszności...



Gra w karty i ogldanie Mistrzostw Świata do późnych godzin nocnych ...

Po każdej rundzie przegrany traktowany był szminką po twarzy...

A później wszyscy nie mieszkający na stałe w szkole, położyl się wpólnie spać w jednej z klas . Na szczęście ja mam swój pokój na górze ;)

***

          Wraz z początkiem Ramadanu nasza szkoła rozpoczęła nowy projekt, w którym ja wraz z Riko mamy za zadanie nauczć języka angielskiego władze regionu Pasaman Barat, który jest oddalony od Padang o ok. 4 godziny.

Trochę mnie ścięło z nóg jak ich wszystkich zobaczyłem...

... Pan obok na zdjęciu poniżej to osoba sprawująca władzę w regionie Pasaman Barat. (Po angielsku Regent, polskiego odpowiednika nie znam). Przywitał mnie i ... przekazał głos...
... yyy ... no cóż, musiałem coś wymyśleć "na poczekaniu" ;)




Zajęcia prowadzimy od poniedziałku do środy, od 10 do 12 po południu. Nie przemęczamy sie więc, a wolny czas wykorzystujemy na eksplorację nowych, nieodkrytych lądów! :D:D

Region ten słynie z bogactwa w palmy olejowe, które rosną tu niemal wszędzie..
Taki o to samochodzik jeżdzi po wioskach i zbiera owoce, z których następnie po długim procesie przetwarzania otrzymuje sie olej palmowy. 


Tradycyjne domki zamieszkane przez rdzennych mieszkańców rejonu. ..



Mimo, że okolica przepiękna, zielona i bogata w plony, to biedę widać gołym okiem..


to jest prawdziwy hardcore! Czyż nie wygląda jak prawdziwa dzicz?
Na drzewach dookoła skaczą małpy a w rzece można napotkać na przeróżne stworzenia. Rzadko bo rzadko, ale czasami pojawiają się też krokodyle



W końcu dotarliśmy na plażę Sasak...

Plaża przepiękna, a po turystach ani śladu... nawet lokalnych cięzko tu spotkać - za gorąco dla nich. 


Cieszyłem się jak małe dziecko kiedy dotarliśmy na tę plażę!


Po prostu raj...





Panowie poniżej upgrade'dują (renowują) wysłużoną już łódź...

Jak łatali szczeliny między deskami? Starym klapkiem japonką, który przecinali wzdłuż i wpychali pomiędzy deski...


A ten Pan poniżej znalazł jakieś dziwne, martwe stworzenie. Chyba było już w etapie rozkładania się, bo odór nie pozwolił mi podejść zbyt blisko ... 



A ten poniżej znowóż na wzmiankę o krokodylach obraził się i powiedział, że nie można o nich rozmawiać z poziomu rzeki, czyli nie będąc na suchym lądzie, bo coś złego może się przydarzyć.


Domki wioski bezpośrednio sąsiadującej z plażą..

Ludzie we wiosce żyją sobie sielankowo.. pomimo tego, że ich domy i domki nie wyglądają luksusowo, a czasami wręcz tragicznie. Z głodu nie umierają, ponieważ z jednej strony ląd daje im bogactwo plonów, a z drugiej strony morze dostarcza  niewyczerpalnych zasobów ryb.

***


poniedziałek, 14 lipca 2014

"Dwa światy", czyli jak bardzo Malezja róźni się od Indonezji



***

          Wizyta w Malezji nie do końca służyła celom turystycznym, chociaż nie da się zaprzeczyć, że z tych też skorzystałem. Wyjazd mógłbym nazwać służboym, bo leciałem tam w celu wyrobienia nowej wizy indonezyjskiej (tak, tak... aby dostać nową wizę należy wyjechać poza granice kraju).
      
Oto kilka egzemplarzy waluty malezyjskiej, która nazywa się Ringgit. Co ciekawe najniższy nominał banknotu, czyli 1 Ringgit, produkowany jest w wersji plastikowej, więc nic się niestanie, jeśli przypdkiem je wypierzemy.. ;)
I co ciekawe dla nas, Polaków ringgit jest niemalże równy polskiemu złotemu. Nasza waluta jest nieznacznie wyższa, więc łatwo jest przeliczać kasiorkę.

           Malezja jest jednym z najbardziej rozwiniętych krajów Azji. Porównując ją z Indonezją, to tak jakbyśmy porównali Niemcy z Polską w 1989 roku.

         Przy wizycie w Malezji pierwszy raz w życiu skorzystałem z możliwości jakie daje Couchsurfing. Dla niezorientowanych jest to serwis internetowy, który łączy podróżników i lokalnych, którzy są chętni przyjąć tych pierwszych w dom lub oprowadzić po okolicy. Tak więc to nie  tylko oszczędność pieniędzy, ale przede wszystkim możliwość poznania ludzi i społeczności lokalnych z perspektywy ich prawdziwego życia, a nie z okna hotelu. Ludzi, którzy tak samo jak Ci podróżujący również są ciekawi świata, chociaż nie zawsze mają możliwość podróżowania.

          Tak więc udało mi się znaleść Couchsurferów zarówno w Kuala Lumpur, stolicy kraju jak również na wyspie Penang, gdzie musiałem udać się w celu wyrobienia nowej wizy.

Już przy samym wjeździe do Kuala Lumpur można w oddali zaobserwować największą  atrakcję miasta, czyli Petronas Twin Towers

          Couchsurfer z Kuala Lumpur imieniem Oon okazał się bardzo pomocny. Odebrał mnie z dworca, zaprosił na obiad,  pożyczył malezyjską kartę SIM do końca pobytu (z doładowanym kontem^^) i zabrał na obiazdówkę po mieście....

Coraz bliżej do wież...

... a tak wyglądaja one zupełnie z bliska

          Priorytetem mojej wyprawy ciągle była jednak wizyta w Konsulacie Indonezyjskim w Penang, także po krótkiej objazdówce po KL (Kuala Lumpur) wybrałem się w 5 godzinną podróz autobusem na północ kraju. ( ale do KL jeszcze powrócę). Co przeważnie takie długie podróże mają do siebie? Sprzyjają nowym znajomościom ^^ Obok mnie usiadł gościu z Myanmar (lub Birma)- jednego z najbiedniejszych państw na świecie. Przyjechał on do Malezji w wieku 17 lat w poszukiwaniu pracy. Teraz ma 21 i od 4 lat nie widział się z rodziną.

Częsty widok po drodze
Firmy produkujące m.in. cement

         Po ok. 5,5 jazdy dotarłem do miasta George Town na wyspie Penang. Wyspa połączona jest z lądem dwoma mostami. Pierwszy, wybudowany w 1970r. mierzy 13,5 kilometra i nowy, dopiero co oddany do użytku, najdłuższy most w Azji Południowo Wschodniej, mierzący 24 km.



Poniżej Couchsurferzy z Penang - Azwin - Malezyjczyk i Lee - Chińczyk. Malezja jest krajem bardzo zróźnicowanym etnicznie. Oprócz rodowitych Malezyjczyków, kraj zamieszkują Chińczycy, Hindusi, Europejczycy, Australijczycy, Afrykanie i z pewnością wiele innych nacji wyznających główne religie świata: islam, buddyzm, hinduizm, chińska religia, katolicyzm, protestancyzm

Kupon zdrapkowy, który sie wypełnia zostawiając samochód na parkingu płatnym. Zdrapuje się dokładną godzinę zaparkowania i szacowany okres postoju

Wizyta w kantorze, a tam ściany oblepione obcymi walutami. Nawet stare polskie 100zł się znalazło ;)


Niektóre z banknotów wyglądają bardzo egzotycznie. Egzemplarz poniżej - Komory

Chiny (chociaż bardziej mi wygląda na Mongolię)

a nawet Arktyka! ^^
Jeden i pół dolara...

W mieśie funkcjonują China Town (chińska dzielnica) i Little India (Hinduska dzielnica) Poniżj kilka zdjęć z tej drugiej.
 Hinduski sklep z odzieżą tradycyjną.

Ołtarzyk hinduistycny...

...a przed nim roztłuczone i porozrzucane kokosy symbolizujące odpędzenie złych mocy czy coś w tym rodzaju

Budowla poniżej to już meczet


A tu Chińska Świątynia i dary składane w ofierze

Głowa kaczki na pierwszym planie

Miasto George Town na wyspie Penang słynie ze ściennych malowideł rozmieszczonych w różnych częściach miasta...

Prekursorem idei był pewien litewski malarz-artysta, który najbardziej zasłynął obrazem dzieci siedzących na rowerze przymocowanym do ściany...


Niby nic wielkiego a kolejka do zdjęcia długa

Pan poniżej, na oko około 80 lat, jest kierowcą tego oto wypasionego wózka. Najwidoczniej nie ma już siły, żeby tak jak inni kierowcy rykszy krzyczeć do potencjalnych klientów, bo zainstalował sobie... syrenę policyjną w tym celu. Wyraz jego twarzy (niczym: gdzie ja jestem i co tu w ogóle robię) przy akompaniamencie tego dzwięku sprawia, że uśmiech na twarzy turysty pojawia się mimowolnie i zapewne to przysparza mu wielu pasażerów...

Kolejne z malowideł - mysz ukrywająca się przed kotem

dzieciaki wyglądajace przez okno..

i wiele, wiele innych...

Wy też w to wierzycie?
Myślę, że w Polsce, czy tym bardziej w Indonezji by to nie przeszło ;)

Bruce Lee..


Ile jeszcze tych malowideł...

Skrzyżowanie ulic, gdzie przejścia dla pieszych również krzyżują się ze sobą

W George Town słynna jest też dzielnica dawnych Chińskich klanów, gdzie domy połączone pomostami wybudowane są na wodzie...

... podpierane na specjalnych palach otoczonych plastikowymi wiadrami wypełnionymi cementem co nie tylko wzmacnia konstrukcję ale też zapobiega pleśnieniu drewna.



Durian - od niedawna mój ulubiony owoc, który też zaliczany jest do miana najdziwniejszych owoców świata, przez jego charakterystyczny zapach, który odstrasza obcokrajowców.

Azwin, couchsurfer który mnie gościł w Penang pomieszkuje w takim oto apartamencie...

Jedna z wielu chińskich świątyń na wyspie
Statystycznie niemal co drugi mieszkaniec wyspy jest Chińczykiem

kolejka górska na Wzgórze Penang

To czwarta konstrukcja tego typu..

.. pierwsza z 1911 wyglądała tak..

... a tak to wyglądało przed 1911 rokiem...
... czyli jak możecie się domyslić, siadał sobie taki lord na tym krzesełku, a czterech kolejnych (niekoniecznie lordów) wnosiło go na szczyt.

Poniżej już świątynia hinduistyczna na szczycie wzgórza


i hinduistyczni bogowie






***

Wizę w Penang udało mi się dostać szybko i bezproblemowo, tak więc po dwóch dniach mogłem wrócić do Kuala Lumpur, gdzie ponownie ugościł mnie Oon - couchsurfer, który pomógł mi pierwszego dnia


Nieopodal Kuala Lumur znajduje się kompleks budynków rządowych, które w nocy robią niesamowite wrażenie...

Most podświetlany paletą barwnych lamp


Oon (buddysta) z kuzynem Yuni (muzułmanin)

Keep Smile!

No i w końcu to, co spodobało mi się najbardziej...

Petronas Twins Towers - chluba i duma Malezji. Wybudowane w 1998 roku, najwyższe bliźnicze wieże na świecie = 452 metry wysokości. Dla porównania World Trade Center mierzyły 417 metrów, ale jak powszechnie wiadomo - już nie istnieją.




A to park rekreacyjny tuż przy wieżach...





Flaga malezyjska

A poniżej Pan z Katmandu (Nepal), który wykazał się sporą wiedzą na temat Polski i jej nowożytnej historii

I tak się kończy moja malezyjska przygoda..

          Na koniec tylko dodam, że pierwsze doświadczenia z couchsurfingiem jak najbardziej pozytywne. Nie tylko unika sie dodatkowych kosztów związanych z zakwaterowaniem, transportem czy nawet wyżywieniem ale przede wszystkim można spotkać rozmaitych ludzi, tak samo jak my otwartych na świat, ciekawych naszej kultury, ale i chętnych aby przedstawić swoją. Niemożliwe byłoby zobaczyć i doświadzczyć tego wszystkiego co ja zobaczyłem i doświadczyłem w pojedynkę w tak krótkim czasie. Nie wiem jak samemu bym to wszystko ogarnął bez zagubienia się przynajmniej kilka razy ... 

***