Indonesia-Globetrotter

poniedziałek, 16 listopada 2015

Największy wulkan błotny na świecie - Lumpur Lapindo (Lusi)



***


W dzisiejszym wpisie opiszę pewne nietypowe zjawisko, które powstało nieopodal miasta Sidoarjo, położonego na południe od Surabayi.


Lumpur Lapindo


czyli największy błotny wulkan na świecie, który powstał tu w 2006 roku na skutek działalności człowieka, a dokładniej firmy PT Lapindo Brantas, która w tymże roku wykonywała odwiert w poszukiwaniu gazu. Na tyle nieszczęśliwie i niedokładnie, że niezabezpieczony odwiert na ok 3 kilometrów w głąb, spowodował wybicie się błota na powierzchnię ziemi. Podjęto próbę zatamowania otworu, niestety nie skutecznie. Od tamtego czasu wulkan systematycznie wypluwał z siebie kolejne masy błotne. W szczycie erupcji - w lutym 2007 roku, dobowy wypływ błota wynosił 150 tysięcy m³, co finalnie spowodowało całkowite zalanie kilkunastu fabryk i zakładów przemysłowych, 14 wiosek, śmierć 13 osób i ewakuację ponad 50 000 ludzi..




Potężny obszar (ok. 11 km2) całkowicie pokryty jest błotem ..


W niektórych miejscach widać wystające dachy budynków 4 piętrowych elektrowni, więc możemy sobie wyobrazic skalę tragedii. A co najgorsze, erupcje nie ustały. Fakt faktem są już zdecydowanie mniejsze, ale ciągle wypluwają "świeże" błoto na powierzchnię ziemi.


Firma PT Lapindo Brantas nie przyznawała się do winy i wiązała katastrofę z trzęsieniem ziemi, które wystąpiło kilka dni przez erupcją błota ok 250 kilometrów dalej.
Opinie niezależnych biegłych mówiły co innego i firma PT Lapindo  musiała ponieść potężne koszta związane m.in z budową tamy (przy współpracy rządu), wypłatą odszkodowań i przesiedleniem mieszkańców.



Na zdjęciu powyżej, wysoka na 10 metrów tama, która oddziela masy błota od pobliskich wsi.

Teraz jezioro błotne (bo tak ludzie je nazywają) stało się niejako atrakcją dla odwiedzających, ewenementem, a dla miejscowych-  zarobkiem na chleb (ryż), bo pobierają niewielką opłatę za wstep na tamę.
Od lewej: Łuki, Terry - ziomek z Surabaji i joo


Niestety odór unoszący się nad jeziorem błotnym nie jest przyjemny i często razem z wiatrem dociera do pobliskich wiosek, ciągle "zatruwając" życie lokalnym mieszkańcom.
Jakby jeszcze mało krzywdy im przez to wyrządził .. 


Co więcej, mieszkańcy pobliskich miasteczek i wsi żyja w ciągłym strachu, ponieważ naukowcy nie są w stanie przewidzieć daty zakończenia erupcji. Może to potrwać równie dobrze kilka lat, kilkanaście, a zakładając czarny scenariusz, nawet kilkadziesiąt. A tama nie jest niezniszczalna...


Na zdjęciach możemy zaobserwować i te suche, stare warstwy błota, ale też te "świeżo wyplute".


Do jeziora Lumpur Lapindo (nazywanego również Lusi) zabrał nas Rony - nasz koleżka z Sidoarjo (ten niski w środku)


A to jego syn robiący mi zdjęcie ^^


Poniżej z dziadkiem - zdjęcie idealnie nadawałoby się na anty-reklamę papierosów .. 

:)


Poniżej jeszcze zdjęcie z wikipedii - świeżo po pierwszych erupcjach w 2006 roku ..
... obecnie te budynki znajdują się gdzieś głęboko pod taflą jeziora.


Lumpur Lapindo warto zobaczyć na własne oczy i uświadomić sobie, jaki cios naturze potrafi zadać człowiek. 
Nie jest to jednak atrakcja turystyczna, którą można podziwiać godzinami, tak więc ulotniliśmy się stamtąd szybko, zabierając  ze soba nieprzyjemny zapach ;)


***

środa, 11 listopada 2015

W dwa tygodnie dookoła Jawy, Bali, Lombok i Komodo, czyli przygoda z pilotażem- cz.3




***

Kolejna trzecia i ostatnia część wycieczki pilotażowej z grupą polskich turystów.

Po pobycie na Lombok udaliśmy się statkiem na Bali. Rejs trwał ok. 2,5 godziny.
Zacumowaliśmy w mieście Padangbai na zachodnim wybrzeżu.
A przywitała nas taka oto balijska Pani z toną szmat na głowie ^^


Bali ...
Dla jednych raj na ziemi, dla drugich przereklamowana wyspa. Nie chciałbym generalizować, bo są piękne i ciekawe miejsca na Bali, ale stolicy Denpasar i miasta Kuta nie znoszę. Przede wszystkim ze względu na natłok turystów na przemian z natrętnymi sprzedawcami "wszystkiego"! Sam z własnej woli nigdy bym tam nie pojechał.
Ale wszystko zależy od tego, co kto lubi... chociaż czasami wybór miejsca wynika z nieświadomości lub z trendu podąrzania za tłumem ;)

Bali jest wyspą figurek, rzeźb i posągów.
A to jeden z nich

Na Bali mieszka prawie 3,5 miliona mieszkańców, z czego większość wyznaje tzw. hinduizm balijski. Muzułmanie stanowią tu tylko kilkuprocentową mniejszość i w większości zamieszkującą zachodnią część wyspy.


Wizyta w galerii sztuki, a przed jej wejściem panowie wykonujacy rzeźby z drewna w tradycyjny sposób - opierając je o stopę ;)







Hinduistyczna metoda składania ofiar bogom ..
Płatki kwiatów, kawałki owoców, kadzidełka..

A tu hinduistyczni strażnicy- czyli stworzenia o wyłupiastych oczach, które w balijskiej odmianie hinduizmu, stoją przed wejściem do domu/świątyni i chronia go przed złymi mocami.

Hinduizm balijski na przestrzeni lat wchłonął wiele elementów buddyzmu oraz animistycznych kultów lokalnych, co różni go od hinduizmu indyjskiego.





Nasza grupa na tle świątyni hinduistycznej



Kolejni strażnicy ..

Kobiety przygotowywujące ofiary dla bogów


Przed wejściem do świątyń należy przyodziać się w specjalny sarung zakrywający nogi.

A tu już w drodze do kolejnej świątyni - Gunung Kawi,
którą otaczają przepiękne tarasy ryżowe





A tu już sama świątynia wraz z kompleksem grobowców z XI wieku.








***

Kolejnym punktem naszej wycieczki była malowniczo położona restauracja Kintamani na północy Bali, gdzie zjadłem chyba najsmaczniejszy do tej pory posiłek w Indonezji..
Płaci się 100.000 rupii, czyli ok. 26zł (plus 21% podatku z napiwkiem (cwaniacy)^^)
i je się ile chce!


Oprócz przepysznego jedzenia, na uwagę zasługuje również, albo przede wszystkim, zapierający dech w piersiach widok ...


Wulkan Batur po lewej i jezioro o tej samej nazwie, po prawej.
Po lewej stronie natomiast znajduje się najwyższy szczyt Bali - wulkan Agung (3031 m.n.p.m.)


To jest jedno z tych miejsc, które powinniśmy na Bali zobaczyć!
Niesamowite widoki ..




Pani składajaca ofiarę

I kolejny strażnik z wyłupiastymi oczami.
Chociaż ten ma chyba wszystkie części ciała uwypuklone..

Po dwóch dniach spędzonych na Bali (w tej lepszej odsłonie) udaliśmy się na wyspę Flores, do miasteczka Labuan Bajo,
Na Bali jeszcze wrócimy, ale niestety już do tej gorszej części,


***

Nowo wybudowane lotnisko w mieście Labuan Bajo na zachodnim wybrzeżu wyspy Flores.
Jeszcze rok temu, zanim lotnisko powstało, nie lada wyzwaniem było zobaczenie smoków z Komodo, ponieważ do Labuan Bajo przebijać się trzeba było drogą morską i to z przesiadką.


Bezpośrednio z lotniska udaliśmy się do portu, z którego wypłynęliśmy na Rinca - jedną z czterech wysp, które zamieszkują warany z Komodo

Moja mina na zdjęciu poniżej nie wzięła się z przypadku -
- statek zaczął mi gwatłownie skręcać.. Dobrze, że miałem asekurację ;) 


Płynęliśmy ponad dwie godziny, podziwiając kolejne mijane wysepki


To już wyspa Rinca.
Aż ciężko uwierzyć że potwory chodza po niej na wolności ..




Dopłynęliśmy. Park Narodowy Komodo.

Smoki z Komodo są gatunkiem endemicznym, zagrożonym wyginięciem.
To największa żyjąca jaszczurka na świecie. Samiec może osiągnąć do 3 metrów długości (rekord 3,65m) i 90 kg wagi.
Oficjalnie odkryto je dopiero w 1910 roku.

Na obrazku poniżej czaszki zwierząt, zjedzonych przez warany

Zalecono nam trzymać się w grupie. Uprzedzono i postraszono, że zdarzały się przypadki śmiertelnych ataków na ludzi, po czym przydzielono do ochrony takich oto dwóch siurków:


Z taką bronią...


Sprawdziłem, czy ów patyk posiada jakieś magiczne moce, ale niestety nie..
Nie uspokoiło to grupy polskich turystów, ani tym bardziej mnie, bo miałem ich pod swoją opieką...

Warany nie mają wrogów naturalnych w swoim środowisku a jedynym zagrożeniem dla młodych są dorosłe osobniki. Dlatego też małe warany pierwsze lata swojego życia spędzają na drzewach, aby uniknąć zjedzenia przez dorosłe osobniki swojego rodzaju.


Zanim warany wymarły z wyspy Flores, ich naturalnym pożywieniem byli także ... ludzie.
Do tej pory zdarzają się śmiertelne wypadki..
Co prawda na wyspach mieszkają tylko tzw. strażnicy Parku, ale odwiedzających je turystów jest z roku na rok coraz więcej ...


Warany z Komodo mają najtoksyczniejszą ślinę spośród wszystkich gatunków zwierząt żyjących obecnie na naszej planecie. A to dlatego, że występuje w niej ponad 50 różnych szczepów bakterii. Po dostaniu się śliny do ciała ofiary, śmierć następuje w ciągu kilku godzin. 
Waran jest w stanie pożreć 2,5 kg mięsa w ciagu minuty. Nie przegryza, nie żuje - połyka w kawałkach ...


Dorosłego jelenia jest w stanie uśmiercić jednym uderzeniem ogona, o sile nawet 2 ton.




Z minuty na minutę byłem spokojniejszy, widząc pasywne, pozostające niemal bez ruchu warany



Wbrew pozorom zachowałem bezpieczną (zalecaną) odległość od stwora  ^^

Poniżej gniazda, w których złożone są jaja. Liczne wejścia maja na celu zmylić potencjalnego złodzieja jaj.. 

Pod koniec wycieczki już nawet odważyłem sie dotknąć jednego z nich ;) 

W drodze powrotnej podziwialiśmy przepiekny zachód słońca..






Labuan Bajo jest stolicą zachodniego Flores, a jednocześnie bardzo niewielkim miasteczkiem.
Gdyby nie warany, dzięki którym nastąpił duży rozwój miejscowości, Labuan Bajo pozostałoby zapewne tylko wioską rybacką.

Zakwaterowanie mieliśmy w już w dosyć ładnie wyglądającym hotelu




Następnego dnia do południa łapaliśmy ostatnie promienie słońca na Flores...


..po czym wyruszliśmy ponownie na Bali...

Zdąrzyliśmy przed deszczem ;)

Flores i okoliczne wyspy 

Lotnisko na Bali

Ostatnie dwa dni wycieczki spedziliśmy w Kucie, która jest drugim (po Dżakarcie) najbardziej nielubianym przeze mnie miastem w Indonezji. No ale cóź .. jak trzeba to trzeba ;)
 Nie zrobiłem nawet żadnych zdjęć! Ale dzięki uprzejmości Karola - jedenego z uczestników wyprawy, wrzucę ze trzy.. ^^

Balijczyk składający ofiarę bogom

Butelek poniżej (po ówczesnym opróźnieniu) mieszkańcy używają do przeróżnych celów, m.in. napełniają je paliwem, które następnie sprzedają na sztuki przed swoimi sklepami/domami ;)

Plaża w Kucie, na której człowiek nawet udając, że śpi nie ma spokoju, bo jest zaczepiany przez miejscowych sprzedawców "wszystkiego".. "Mister tanio, tanio, tanio!".
 Ale już nie będę narzekał ;) Po prostu nie polecam tego miejsca :)

Na tym kończy się moja pierwsza, oficjalna przygoda z pilotażem wycieczki. Goście pozytywnie zmęczeni i szczęśliwi powrócili do Ojczyzny...
 A ja tu jeszcze trochę powojuję .. ale już w Malang, na Jawie :)

Pozdrawiam!

***