Indonesia-Globetrotter

niedziela, 27 września 2015

Czy raj na ziemi istnieje?



***

Wioska rybacka Pantai Sedang Biru i rajska laguna na bezludnej wyspie Sempu. O tych miejscach napiszę w tym poście.




Podróż rozpoczynamy w Malang, od przejazdu miejskim angkotem na stację Gadang - około godziny.
Później następny angkot - kolejna godzina, i jeszcze jeden, w którym to już ściśnięci jak sardynki jechaliśmy ok 2,5 godziny do miejsca docelowego.
Po tych mało przyjemnych przeprawach stwierdziliśmy, że wrócimy już sobie na stopa ;)

Poniżej drugi z trzech angkotów, który był całkiem znośny.  Pani z tyłu nie chciała z nami zdjęcia ;)
Polska ekipa, czyli Monia, Łuki i jo.

Co niektórym było aż za wygodnie!



A tu Pani ze swoim przenośnym biznesem. Zagląda do każdego tankującego samochodu oferując swoje produkty. 
Ciekawe czy stacja benzynowa pobiera od niej prowizję ;)

I następny biznesmen 

 Wstępny plan był taki, że z wioski rybackiej płyniemy od razu na wyspę, ale na miejsce dotarliśmy trochę później niż zakładaliśmy, więc przełożyliśmy Sempu na kojelny dzień.
Okazało się to być dobrym rozwiązaniem, bo wioska też jest ciekawym miejscem. Poniżej kilka zdjęć z życia codziennego Pantai Sedang Biru.

Benzyna sprzedawana w butelkach

I ręce się nie męczą.. ^^



Mały rajdowiec

Piękna mozaika kolorów łodzi rybackich



Trochę gorzej to wygląda jednak, gdy sfotografujemy wybrzeże z bliska ... 
Ehh.. to takie indonezyjskie.. Czy nie można tego sprzątnąć i nauczyć się wyrzucać śmieci do kosza?

Suszenie ryb

Świeży połów



"Come and have look, one pound fish!"
Znacie tę piosenkę: 

Ten też tupnął nóżką do rytmu ^^

Lód dostarczany na bierząco w podłużnych, 30-kilogramowych blokach

Ciągle jeździ - Widziałem! ^^


Poniżej już targ rybny, na którym zdecydowanie dominują tuńczyki





Chociaż ten wielki okaz (105kg) poniżej to podobno Marlin. Przynajmniej tak nam powiedziano.


Selfie też musi być! Promocja marki Colgate ^^







We wiosce rybackiej jak widać, też można znaleźć piękne punkty widokowe 




Kolejny prezes ze swoim obwoźnym biznesem
Poda, poczeka, pozmywa. Nie śpieszy się ..
Czas we wiosce płynie powoli i bezstresowo.. 


***

Nadszedł kolejny dzień a my spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy na naszą bezludną wyspę - Pulau Sempu...
Wyspa Sempu jest rezerwatem przyrody i miejscem, gdzie występuje kilka rzadkich gatunków roślin i zwierząt, dlatego przed postawieniem nogi na niej, każdy zobligowany jest do podpisania specjalnego dokumentu, który mówi o przestrzeganiu zasad, czyli np. o sprzątaniu po sobie śmieci... 
Wstęp na wyspę - 5000 IDR/os (1,30 PLN)
Łodka - 120 000 IDR (31 PLN, które można rozłożyć na całą załogę - max 12 os)
Przewodnik (podobno obligatoryjnie) - 100 IDR (26 PLN - również na całą grupę).

Czekała nas niespełna godzinna przeprawa przez dżunglę - jedyna droga do rajskiej laguny.
Zabraliśmy namiot, prowiant i wodę na dwa dni, bo przecież na wyspie nic poza dzikimi zwierzętami nie ma. 
No właśnie, co do dzikich zwierząt - na Sempu żyje wiele rzadkich i wydawałoby się groźnych dla człowieka gatunków zwierząt, takich jak: pantery, lamparty, pytony, czy zielone, nadrzewne, jadowite węże. Poinformowano nas jednak, że rzadko można je spotkać oraz, że zamieszkują one drugą część wyspy, czyli jakieś 2-4 km dalej ... Aha - no to nas uspokoili..

 Zwarci i gotowi!

Cała załoga na pokład!
Nr telefonu do kapitana łodzi, w razie gdybyśmy wracali z wyspy.

Łódź nie dobija do samego brzegu ze względu na mieliznę, dlatego kawałek musieliśmy przeczłapać wodą.

Ot i nasza bezludna wyspa - przeprawę przez dżunglę czas zacząć!

Szliśmy razem z przewodnikiem, który znał drogę, aczkolwiek musieliśmy  ją zapamietać, ponieważ kolejnego dnia czekał nas powrót bez niego.



Po ok. 40 minutach przeprawy ujrzeliśmy nasze "destination" - ukrytą głęboko w gęstym lasie tropikalnym jasno zieloną lagunę. Miejsce dla którego warto było znieść wszystkie trudy podróży. 
Tym bardziej, że plaża była zupełnie pusta ..



Laguna powstała wskutek drążenia przez ocean dziury w skale.

Co jednak zasługuje na uwagę - kolor wody laguny jest ... jasnozielony, kiedy woda oceanu ma kolor lazurowy.. 


Zdjęcie panoramiczne, na którym możemy zaobserwować różnicę kolorów










W oddali na plaży, jeden jedyny namiot - nasz.. raj tylko dla nas?

Eksploracja jaskini ^^









Piękne miejsce, trzeba przyznać, ale czy raj na ziemi oby na pewno istnieje?
Z minuty na minutę odkąd przybyliśmy na plażę robiło się o nas coraz głosniej w dżungli, bo co rusz nowi przybysze z lasu nas odwiedzali - małpy...
Stworzenia, których szczerze nienawidzę od momentu, kiedy to ponad dwa lata temu jeden z osobników zaatakował mnie na wyspie Lombok. Co prawda tylko zadrapał mnie i uciekł, ale niesmak pozostał.. 
Tym razem małpiszony nie opuszczały nas na krok, a my uciekaliśmy się nawet do tego, że aby zjeść obiad, wyszliśmy na środek plaży, wierząc, że tam małpy nas nie dosięgną.
Myliliśmy się .. małpy nas obiegły i podchodziły coraz bliżej i bliżej szczerząc zęby - bynajmniej nie w uśmiechu .. Jedna z nich nawet zamarkowała atak na Monikę, kiedy ta próbowała ja przepędzić. Dopiero przewodnik, którego najwidoczniej już znają i czują respekt, przegonił je .. 

To właśnie małpiszony były powodem, dla którego nie zostaliśmy na noc na rajskiej plaży. 
Normalnie w weekendy plaża jest aż pełna od lokalnych turystów, ale jako, że był to środek tygodnia, nikt nie zjawił sie na camping. Nasz przewodnik nas opuścił, a my zostaliśmy jeszcze trzy godziny z grupa z Dżakarty, która przybyła tu tylko na jeden dzień i wróciliśmy z nimi na brzeg .. do spokojnej wioski Pantai Sedang Biru, która mimo, że brudna i śmierdzi rybami, to można się spokojnie zrelaksować i ... zjeść!!




Co prawda tu nie kończy sie jeszcze nasza przygoda, bo wakacje trwały, a my nie zamierzaliśmy wracać do Malang tak wcześnie. Rozbiłem więc wpis na dwie części. A co będzie w kolejnej? 

Plaża Goa Cina...



Stay tune! ^^

***