***
Niektóre z indonezyjskich słów są podobne do polskich
Ciekawe czy w Polsce takie urządzęnia miały by rację bytu ;)
Pani poniżej ma 88 lat i jest wiejską znachorką, masażystką, generalnie specjalistką od wszystkich bolączek albo, jak to nasza koleżanka z Polski określiła - wiedźmą.. bo mamrotała jakieś dziwne zaklęcia przy masowaniu jej..
.. fakt faktem naprawiła ją ;) Ja sie nie zdecydowałem ..
W Polsce też mamy czasopisma o tej samej nazwie, tylko okładki przeważnie inaczej wyglądają...
Poniżej już widok na Dolinę Harau
Prawda, że pieknie ? :)
Więcej możecie zobaczyć na vlogu Kasi i Mateusza tu: https://www.youtube.com/watch?v=ngLNjVuD-MU
Więcej możecie zobaczyć na vlogu Kasi i Mateusza tu: https://www.youtube.com/watch?v=ngLNjVuD-MU
Tradycyjny budynek kultury Minangkabau - styl Bagonjong
W trasie - zapakowani po uszy z Kasią i Mateuszem ;)
W Harau wynajęliśmy ładny, stylowy domek za 150 tys. rupii, czyli ok 40zł za dobę na 3 osoby....
13.30zł za osobę i taki oto widok o poranku...
Poniżej kilka odmian roślin z okolicy..
Jackfruit, po polsku chlebowiec
Drzewo i owoce kawowca...
A ta roślina... hmm.. nie mam pojęcia. My nazwaliśmy ją kurczak
Z tych dziwnych form wyrastają zielone łodygi i roślina zaczyna kwitnąć
A to już jakieś chwasty
Ta pani w restauracji przygotowując jedzenie jednocześnie rozmawiała przez telefon wsadzony w chustę...
Sama restauracja postawiona jest na wodzie z widokiem na skały Harau
Spotkanie pierwszego stopnia z pytonem ^^
A ta sówka wygląda jak sztuczna ...
Dolina Harau słynie z pięknych wodospadów spływających z wielkich skał. Niestety dotarliśmy tam w porze suchej gdzie deszcz nie padał już od 2 miesięcy i jedyne co mogliśmy zobaczyć to pozostałości po wodospadach.
Na zdjęciu poniżej "indonezyjskie wodociągi" pobierające resztki wody spływające po skale...
i ten poniżej, który wyglądał trochę lepiej, ale wciąż nie tak jak powinien
- Mister, foto foto!
- Mokry jestem
- To nic, foto foto mister
:D
Pierwsza w życiu próba wspinaczki ...
... zakończona fiaskiem po kilkunastu minutach^^
W drodze powrotnej z Harau udało nam się złapać stopa pick-upem ...
Część rodzinki, która nas zabrała siedziała z przodu, a dwójka ich synów z tyłu na pace...
W takiej podróży spędziliśmy 4 godziny (pomimo relatywnie krótkiego dystansu)! Wszystko to z powodu kończącego się święta Idul Fitri.
Wyobrażcie sobie reakcje ludzi stojących w korkach na widok trójki bule siedzących na pace pick-upa... Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem i uśmiechem na twarzy, część otwierała okna i jakby nigdy nic robiła zdjęcia, a dzieciaki (tak jak na zdjęciu poniżej) machały rękoma i krzyczały Hello Mister (tak, tak.. nawet do Kasi ^^)
Wujek Ronaldo (tak sie przedstawiał :D )
Ciocia Katarina i wujek Artur
Jacy są nowi wujkowie i ciocia?
Coooool!
Poniżej już Teh Telua - herbata z roztrzepanym jajkiem. Faceci w Indonezji piją to na potencję ^^
Smak trochę jak nasz polski kogiel mogiel, z tymże z dodatkiem herbaty ;)
Pisałem kiedyś o basenikach z których czerpie się wodę w indonezyjskich łazienkach..
W jednej z restauracji w takim właśnie baseniku właściciel trzymał sobie... całkiem pokaźną rybę a obok niej kawałek mięsa... (chyba posiłek dla ryby)
I kolejny egzemplarz łazienki publicznej w przydrożnym barze ... załatwiasz się tam gdzie stoisz a następnie spłukujesz wodą z basenika. Zdecydowanie nie polecam! No chyba, że nie ma innej możliwości - ja nie miałem ;)
Można?
Można!
Po ciężkiej przeprawie pick-upem dotarliśmy do Bukittinggi, gdzie z powodu kończącego się święta nie mogliśmy znleźć żadnego wolnego miejsca noclegowego. Gdyby nie pewna dobra pani, która zdecydowała się przyjąć nas w dom, pewnie spalibyśmy na zewnątrz... Fakt, że ulokowała nas na podłodze, ale lepsze to niż nic ^^
Następnego dnia z jeszcze gorszym rezultatem wracałem do domu, do Padang.
Dystans do pokonania - 88 kilomtrów.
Czas - 7 godzin...
... siedząc zaraz za kierowcą, który odpalał papierosy jeden od drugiego...
Jedna z najgorszych podróży w życiu..
Ale nie ma co narzekać - zawsze to jakieś doświadczenie! :)
***