Indonesia-Globetrotter

piątek, 4 kwietnia 2014

Życie na walizkach - odwiedzamy wyspę Madura



***

           Po powrocie z Sumatry w środę nad ranem miałem pół dnia na ogarnięcie się, odpoczynek i zakup nowej walizki, po czym o godz. 19:30 już wcześniej zabukowany pociąg z Dżakarty do Surabaji, drugiego największego miasta w Indonezji.
         Przy zakupie walizki spotkała mnie śmieszna historia... Gdy tylko powiedziałem sprzedawczyni, że jestem zainteresowany zakupem, ale muszę podejść do bankomatu po pieniądze, ona w obawie że nie wrócę, szła ze mną, ciągnąc za sobą walizkę... Gdy już miałem gotówkę w ręku ona chciała dokonać transakcji natychmiast - tu i teraz. Mimo wszystko udało mi się zbić cenę o ponad 20%.

           Do Surabaji dotarłem o 7 rano. Czas podróży 11,5 godziny. A co w Surabaji?  Sielanka! 

          Surabaja jest drugim co do wielkości miastem w Indonezji. To tu rok temu spędzałem większość swoich weekendów, wyrywając się od wiejskiego życia w mojej małej wiosce na końcu świata ( poprzedni blog: asia-globetrotter.blogspot.com ).
Tak więc po niespełna 9 miesiącach powróciłem do swojego ulubionego miasta w Indonezji i spotkałem starych znajomków..

Od lewej Sulton,  Przemek - Polak od półtorej roku mieszkający w Indonezji, którego de facto osobiście poznałem dopiero tego dnia. Dalej Terry i Adit - dwaj najlepsi ziomkowie z Indo

***

         Jako, że dotarłem do Surabaji w czwartek, to na weekend wspólnie z Przemkiem i jego koleżką (Bambi, Słoneczko.. różnie go nazywaliśmy, ale generalnie miał chłopak swój świat :-)) zdecydowaliśmy się wyruszyć w podróż na Madurę - wyspę położoną na północ od Surabaji. Madura słynie z porywistości zamieszkujących ją ludzi oraz wyścigów byków, które organizowane są rok rocznie.

Bule, jak to bule zawsze przyciągają uwagę lokalnych - dworzec autobusowy w Surabaji i Panowie, którzy próbowali nas zabrać dosłownie wszędzie ..

Widoki po drodze - drzewa rosnące w morzu.


Po 6 godzinach dotarliśmy na miejsce, a tam kierowcy obsługujący te oto wehikuły już na nas czekali, jakby wiedzieli, że się pojawimy...

Prysznic 2tys., kupa 2tys., siku 1tys. rupii - proste. 
Jestem ciekaw jak weryfikują, gdy ktoś oszukuje ..

Komu podwózkę?

         Tak jak wspomniałem wcześniej Maduryjczycy słyną ze swej porywistości i temperamentu. Nasz indonezyjski przyjaciel Bambi z drugiej strony, nie jest zbyt asertywny. Tak więc kierowca tego oto wehikułu najzwyczajniej w świecie zakrzyczał biednego Bambiego w negocjacjach i upchnął trójkę ludzi w pojeździe, który przeznaczony jest dla dwóch osób indonezyjskiego kalibru...
Bambi "za karę" siedział w nogach ^^

Poniżej jedna z lokalnych atrakcji dla dzieci


        Przy zdjęciu poniżej muszę wspomnieć o jednym istotnym fakcie, a mianowicie - Przemek jest bardzo podobny do libijskiego piosenkarza imieniem Maher Zen, ktorego wszyscy tu w Indonezji znają i kochają. Postanowiłem ten fakt delikatnie wykorzystać... jeśli mialem już dosyć odpowiadania wkoło na te same pytania Indonezyjczyków: skąd jesteś?, co tu robisz?, z kim przyjechałeś?, wtedy mówiłem, że jestem tu z Maher Zenem... Jak ręką odjął - mówię Wam! Już taki zwykły bule jak ja nie był dla nich istotny... ważny był tylko Mr Maher Zen... ^^
Ta Pani jakoś tak niekorzystnie wyszła na zdjęciu ;)

Poniżej najnowszy krzyk mody - okulary Ray Bali

I ponownie Maher Zen z nowymi kolegami...


Pan sprzedający orzechy zapakowane w kartki ze starej gazety

Chyba w tej masce wyglądam korzystniej O_o



O zdjęcie poniżej poprosił pewien Pan z synem. Po chwili jednak utworzyła się większa gromadka ludzi nie znających się na codzień. Wniosek? Bule - connecting people :)
Na zdjęciu powyżej nie było by nic dziwnego, gdyby nie... ręka pana, który stoi obok Przemka... ^^

Selfie!

Kolejny fikuśny pojazd dla dzieci..

Poniżej słynny meczet o nazwie - Masjid Agung w miejscowości Sumenep 

I cmentarz rodziny królewskiej panującej tu wieki temu


Groby na zdjęciu poniżej ulokowane są we wnętrzu budynku, w którym ludzie siadają i modlą się pomiędzy nagrobkami


***

Pierwsze piwko od długieeego czasu, przy temperaturze 35stopni - bezcenne. Trunki alkoholowe w tym kraju opodatkowane są wysoką akcyzą, ze względu na dominującą tu religię, którą jest islam...

... dlatego po takim rarytasie pozwalaliśmy sobie już tylko na tradycyjne napoje, jak ten poniżej...
 ... w cenie jednego piwa mogliśmy dostać 5 świeżych kokosów.

Pani rozgniatająca orzechy 

Jedna z dwóch plaż, które odwiedziliśmy na Madurze...
 Muszę przyznać, ze strasznie przeholowałem ze słońcem tego dnia, mimo że opalałem się nie całą godzinę... Tym o to sposobem pierwszy raz w życiu nabawiłem się poparzenia, które towarzyszyło mi przez kolejnych 6 dni...


To by było na tyle ze słonecznej Madury. W kolejnym poście opiszę wizytę w Kawistolegi Lamongan - wiosce, w której spędziłem 5 miesięcy w poprzednim roku, wiosce, w której to wszystko się zaczęło...

***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz