Indonesia-Globetrotter

czwartek, 26 czerwca 2014

Pulau Cingkuak



***
           Czasami wybieram się samotnie na zakupy do centrum handlowego. Zawsze wiem, czym to "grozi", ale podejmuję ryzyko. Ludzie patrzą szepczą i zagadują z każdej strony... zero prywatności. Kilka razy zostałem zaczepiony przez uczniów, którzy jako pracę domową mieli za zadanie "przepytać obcokrajowca", zrobić z nim zdjęcie i poprosić go o wypełnienie ankiety. Ów ankieta zawiera 3 pytania dotyczące poziomu j. angielskiego uczniów... Jak tu jednak być sprawiedliwym, kiedy wszystkie pytania czytane są z kartki a pytanie o zdjęcie to: "Mister I... foto you"... A co najśmieszniejsze w pięciostopnoiwej skali, zawsze pokazują mi, żeby zaznaczyć "5 Excellent"...
        Zmierzam jednak do ostatniej sytuacji, która miała miejsce w tymże centrum.. Mianowicie w oczekiwaniu na koleżankę, stojąc w jednym miejscu byłem wręcz narażony na zaczepki. Długo więc nie czekałem i podeszła do mnie jedna z pracownic pobliskiego sklepu. Po kilku podstawowych pytaniach zapytała czy może dotknąć mojego... nosa? Indonezyjczycy mają  kompleks na punkcie swoich płaskich nosów. Nie zdąrzyłem nic odpowiedzieć a ona już trzymała mnie za nos...


***


Cała ekipa w komplecie! To właśnie z nimi spedzam każdy dzień w pracy ;)
Ale też często razem podróżujemy..  bo takiego dobrego szefa  mamy^^

Na początek posiłek! To jest typowy "street food" (jedzenie uliczne). Indonezyjczycy nazywaja to Lima kaki - pięć nóg, bo człowiek (dwie nogi^^) prowadzi taki oto pojazd trzykołowy, co razem daje 5! Ale dlaczego nóg? To już tajmnica Indonezyjczyków ;)
Bubur Ayam - czyli owsianka ryżowa z kurczakiem i innymi dodatkami (oczywiście na ostro) to moje ulubione danie na śniadanie.

Tym razem odwiedzamy miejsce, które nazywa się Carocok, jednak to wyspa o nazwie Cingkuak zrobiła na mnie największe wrażenie.. Jak się na nią dostaliśmy? Najpierw takim oto pomostem na wyspę "pomiędzy"...

... a później łodzią do miejsca docelowego.




Błękitna woda, algi morskie i rafy koralowe otaczają wyspę zawsząd



Po środku wyspy znajduje porośniete lasem wzgórze, które służyło najpierw Portugalczykom, a po nich Holendrom jako forteca obronna

Nikt jednak nie zagłębiał się w głąb wyspy. Wszyscy wylegiwali się na plaży.. A szkoda, bo na szczycie wzgórza znajduje się wysoka na ponad 20 metrów wieża, z której rozpościera się bajeczna panorama...


Wstęp na wieżę jest zabroniony (chyba tylko dlatego, że jest stroma a wspina się po żelaznej drabinie), ale "przypdkiem" znaleźliśmy z Adim lukę w ogrodzeniu...  
no ale dla takiego widoku... 






Poniżej ogrodzenie fortecy...


... i grób, w którym spoczywają jej obrońcy.



Po wspinaczce dołączyliśmy do reszty ekipy

Jednego zostawiliśmy na straży (ale niefart)...

... i rzuciliśmy się w wir rozrywki ^^

"wytrzęsieni" po banana boat...

... wskoczyliśmy jeszcze na donata ... ;)

... a po takim wysiłku głodomory zjedzą wszystko co napotoczy im się na ręce.. dosłownie i w przenośni, bo sztućcy mało kto tu używa ;)

a to mój współlokator .. szuka żony o jasnej karnacji :D
 Chętne? ^^

Rybki a na sprzedaż..
 Jak byłem "małym hodowcą rybek" to też taką miałem.. nazywa się bojownik i trzeba ja trzymać w izolacji od pozostałych stworzeń ^^

A te poniżej to.. hmm.. nawet nie wiem jak się je nazywa, ale ludzie je śmiesznie malują i również sprzedają..

Przywieźć komuś jednego? ^^

***

1 komentarz:

  1. bardzo ciekawy wpis :) lubie jak jest duzo zdjec, wiec tym bardziej mnie cieszy :) i tak najbardziej zazdroszcze Ci jazdy na sloniu ;p -Sylwia-

    OdpowiedzUsuń