Indonesia-Globetrotter

czwartek, 5 czerwca 2014

Wzgórze Padang i Akcja "zażółwiania oceanu"


***

            Indonezja jest krajem zdecydowanie muzułmańskim - 87% społeczeństwa.  W prowincji Zachodniej Sumatry w której mieszkam, odsetek ten jest jeszcze wyższy - 97,5%. Wszchobecny tu Islam można zaobserwować na każdym kroku. W naszej szkole znajduje się specjalne miejsce pod schodami do modlitwy. Nauczyciele, uczniowie czy nawet tylko odwiedzający szkołę, obmywają twarz, dłonie, stopy, po czym rozkładają specjalne dywaniki i modlą się pod schodami. Pięć razy dziennie. Zdarzają się przerwy w trakcie półtoragodzinnej lekcji, aby odbyć modlitwę. 
          Adi, właściciel szkoły ma w swoim laptopie ustawione "powiadomienia-nawoływania" (takie same jak płyną z meczetu), które przypominają o zbliżającym się czasie na modlitwę. Wyobraźcie sobie sytuację - gramy w fifę na jego komputerze, a tu nagle wyskakuje taki psikus - za pierwszym razem się przestraszyłem ;)

        
Kilka ciekawych faktów, które zaobserwowałem wśród Indonezyjczyków na Sumatrze:
- jedzą trzy razy dziennie o tych samych, wyznaczonych godzinach 
- lubią sobie beknąć przy jedzeniu, i wcale nikt za to nie przeprasza ;) 
- rzadko gotują, przeważnie jedzą "na mieście", bądź kupuja na wynos, tzw. street food
- przed rozpoczęciem jedzenia informują wszystkich obecnych o tymże fakcie
- mają kompleksy na punkcie swoich nosów, koloru skóry i wzrostu, np. koleżanka kiedy była dzieckiem, modliła sie codziennie o to, żeby jej nos był dłuższy. Rodzicie przed narodzinami modlą się o to samo dla swojego dziecka. Następnej koleżance dokuczano w szkole, bo była troche ciemniejsza od innych, przezywali ją "Orang Papua" (Człowik z wyspy Papua). Wychodząc "na słońce" zakrywają wszystko co możliwe, nawet zakładając wełniane rękawiczki a na ważne okazje takie jak wesele czy rozdanie dyplomów na uczelni, kobiety nakładają tyle białej tapety, że aż mnie odpycha. Nie wspominając już, że niemal wszystkie ich żele, kremy, mydła mają ten sam napis na opakowaniu, który my mamy na pastach do zębów - "Whitening" ...

Się rozpisałem... 
To by było tyle z ogólnikowych informacji, którymi po prostu musiałem sie podzielić, bo tu nawet nie ma z kim o tym pogadać, dla wszystkich jest to naturalne a mnie na sercu leży :D


***

"Gundung Padang"

Jak zazwyczaj w weekend wybraliśmy się ekipą na zwiedzanie.. tym razem wzgórze Padang a następnie akcja zażółwiania oceanu. Zaczne od tego pierwszego...

Wzgórze Padang jest chyba najbardziej turystycznym miejscem w mieście, z którego rozpościera się niesamowity widok. Wzgórze to w czasie wojny było miejscem strategicznym dla obrońców miasta. Co nieco zachowało się do dnia dzisiejszego...




Rybacy wracający z połowów

A tak mieszkają ludzie u stóp wzgórza

Nietety, jak w wielu miejscach tego kraju, Indonezyjczycy nie dbają o środowisko i wyrzucają śmieci gdzie popadnie, a efekty wyglądają właśnie tak...


Ta mała kózka skakała i beczała za nami ładny kawałek drogi. Ale nóżki nie złamała..







Mniej więcej w połowie drogi na szczyt od głównej ścieżki odbiega mniejsza, krępa, która prowadzi do grobu w wykutej w skale komorze...
Historia głosi, że w grobie spoczywa młoda kobieta, która wbrew woli swoich rodziców poślubiła mężczycnę, którego kochała - biednego... a nie bogatego, tak jak chcieliby tego rodzice. Dlaczego tu znajduje się grób? Tego nie wiem albo nie pamiętam...


Poniżej już widok z wierzchołka, z jednej strony na miasto Padang...

... a z drugiej strony na wyspy: Pulau Pisang i inne, których nazw nie potrafię wymienić...

Jakiegoś ptaka po lewej stronie niechcący  sfotografowałem - ciekawy efekt ^^




Łapiemy promienie słońca! Albo raczej łapię...
... dziwne to uczucie, kiedy jesteś jedyną osobą, która to robi a ludzie dookoła nie rozumieją po co. Bo przecież ciemne jest brzydkie.





Tarzan - człowiek dżungli ^^

Owoce poniżej moi znajomi nazywali "markiza" i bardzo się nimi zachwycali...
... ja tylko przypozowałem do zdjęcia ^^

Łodzie rybackie



Po zdobyciu wzgórza czas na lunch! Taki o to motocykl znajdował się przed wejściem do restauracji...

... szybko przekonałem się do kogo należy...


... do właściela, który jak widać  jest prawdziwym fanem Man U.



***

"Akcja zażółwiana oceanu"

Żona Adiego - Dessy, pracuje w organizacji, która zajmuje się ochroną żółwi morskich. Stąd też zostaliśmy zaproszeni na event wypuszczania młodych żółwików do oceanu...


Poniżej mój osobnik.. prawda, że najpiękniejszy? ^^ 


Czas start! Kto pierwszy ten lepszy!

"Mój" żółw niestety przegrał, ale ja sobie to tłumaczyłem w inny sposób.  Po prostu bardzo się do mnie przywiazał i nie chciał mnie opuścić ^^

Kolejni mali wojownicy

Mam nadzieję, że uda im sie przeżyć w wymagających warunkach i dożyć sądziwego, żółwiego wieku ;)

A my po zakończonej misji wracamy do domu...


***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz