***
Dostałem paczkę z Polski! Człowiek po jakimś czasie spędzonym poza krajem tęskni za polskimi przysmakami ;)
Przywiózł mi ją Karol - jeden z uczestników wycieczki, którą miałem przez najbliższe dwa tygodnie pilotować
Po krótce: Na początku października po raz pierwszy stałem sie pilotem wycieczki - oficjalnie. Gościłem już kilka razy gości z Polski, ale tym razem była to grupa 6 zupełnie nieznanych mi wcześniej ludzi z renomowanego biura podróży w Polsce.
Muszę przyznać, że miałem lekki stres, jak to przeważnie bywa, gdy robi się coś po raz pierwszy.
Teraz, z perspektywy czasu, mogę definiować swoją pracę w kategoriach sukcesu. Bezcenne doświadczenie, niezwykli ludzie, fascynacja niesamowitymi miejscami, które odwiedzaliśmy sprawiły, że realizowałem swoją pasję.
Podróż trwała dwa tygodnie z początkiem w stolicy kraju - Dżakarcie, poprzez Jogjakartę, wulkan Bromo, wyspy Lombok, Gili Air, Bali, Flores, Rinca i ponownie Bali.
Ciężko byłoby to wszystko opisać w jednym wpisie, dlatego rozkładam go na trzy części.
***
Zmęczonych po długiej podróży gości odebrałem wieczorem z lotniska, po czym udaliśmy się prosto na kolację i do hotelu.
Kolejnego dnia zwiedzanie zaczęliśmy od największego meczetu w Azji południowo wschodniej - Istiqlal Mosque ..
Meczet wzniesiono dla upamiętnienia odzyskania niepodległości Indonezji. Otwarto go w 1978 roku.
Co ciekawe - wybudowano go naprzeciwko największej w stolicy katolickiej katedry na dowód tego, że Indonezja jest krajem wyznawców wielu religii, którzy żyją ze sobą w przyjaźni i zgodzie.
Meczet pomieści nawet 200.000 ludzi!!
Jak to w większości świątyń bywa, tak i w tej obowiązuje odpowiednie okrycie ciała.
Dla tych, którzy takowego nie posiadają - peleryna w gratisie ^^
Ot i moja polska grupa na tle bębna, którego dźwięk wzywa ludzi do modlitwy
Karol, który zasługuje na specjalną wzmiankę - za przywiezenie mi kilo polskiego sera i kabanosów ;))
Grupa uczniów, którzy w meczecie uczą sie odczytywać Koran (napisany po arabsku)
Ot i wnętrze katedry katolickiej , o której wspomniałem wyżej.
Poczułem się w niej tak .. swojsko ..
Zbudowana w 1901 roku przez Holendrów okupujących Indonezję w tamtym czasie.
Główna atrakcja stolicy - Monument Monas symbolizujący niepodległość kraju.
Muzeum Narodowe w Dżakarcie - Pierwsze! I największe muzeum w Azji południowo-wschodniej!
Znajdziemy w nim niemal wszystko co jest zwiazane z historią kraju. Szerokie zbiory obejmują wszystkie regiony Indonezji.
Poniżej pochodząca z Papui tzw. dłubanka - wykonana z jednego pnia drzewa
Tradycyjny indonezyjski instrument o nazwie Gamelan
A poniżej Panowie grający na mniejszej wersji tegoż instrumentu.
***
Po niecałym dniu spedzonym w Dżakarcie (na szczęście, bo nienawidzę tego miasta), przylecieliśmy do Jogjakarty, która wg mnie ma dużo wiecej do zaoferowania niż stolica.
Jogjakarta jest specjalnym dystryktem, w którym panuje sułtanat. Uważana za najważniejszy ośrodek kultury jawajskiej w kraju. Co ciekawe miasto to było tymczasową stolicą Indonezji w latach 1945-1949, podczas Rewolucji Narodowej, kiedy to Dżakarta była ciagle okupowana przez Holendrów.
Zaczęślimy od Keratonu - Pałacu Sułtana zbudowanego w latach 1755-1795.
Kompleks pałacowy składa się z komnat ceremonialnych, sali tronowej, meczetu, pawilonów dla gości, rozległego ogrodu, koszar, odlewni uzbrojenia i amunicji oraz dwóch placów defilad.
Poniżej nasza grupa wraz z ... dożywotnimi sługami sułtana
Są to ludzie, którzy przez całe życie - od urodzenia do samej śmierci, służą sułtanowi.
Pomimo to wiodą dość "normalne" życie. Mają żony i dzieci..
Nie wiem ilu dokładnie ich jest, ale coś koło kilkudziesięciu.
Poniżej sułtański gamelan
I bogato zdobiona izba przyjęć najważniejszych gości
Obecnie sprawujący władzę sułtan nazywa się Hamengku Buwono X, ale prawdziwym przywódcą był udzędujący przed nim Sułtan Hamengkubuwono IX (1912–1988), który pośmiertelnie został uznany bohaterem narodowym za swoja walkę o niepodległość kraju (zdjecie poniżej).
A to jego motto: "Tron dla ludu"
Jeden ze sług z maczętą w zapasce
Pałac jest idealnym miejscem na foto-sesję ^^
Jawajska para młoda
Owoce chlebowca
Ręcznie wykonywane (na skórze bawoła), tradycyjne jawajskie laleczki Wayang, za pomocą których przedstawiany jest teatr cieni
Ot i gotowa marionetka
Poniżej wizyta w wytwórni srebra.
Na zdjęciu symbol Indonezji - Garuda
A tu poobiednia drzemka - nie ważne gdzie.. ważne, że wygodnie ^^
***
Kompleks świątyń hinduistycznych - Prambanan, zbudowany w IX wieku naszej ery. Czyli mniej więcej na 100 lat przed tym, jak nasz Mieszko I z szabelką wojował.
Zespół świątyń poświęcony był hinduistycznym bogom: Śiwie, Wisznu i Brahmie.
Prambanan został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1991 roku.
Niestety w 2006, podczas trzęsienia ziemi, świątynie ucierpiały w znacznym stopniu.
Następnym punktem podróży był Balet Ramayana, czyli przedstawienie legendarnego eposu jawajskiego, który opisuje walkę hinduistycznych bogów o boginię Shintu.
Trwało to ok. 1,5 godziny i ludzie zaczęli mi usypiać .. ^^ Tym bardziej, że byliśmy po całodniowej wycieczce..
***
Kolejnego dnia odwiedziliśmy Borobudur - największą buddyjską świątynię na świecie, gdzie Indonezja to przecież największy kraj muzułmański na świecie.
Podobnie jak w przypadku Prambanan, nie jest znana dokładna data budowy, ale również szacuje się IX wiek n.e.
Świątynia Borobudur przez wieki była zapomniana i "odkryta na nowo" dopiero w 1814 podczas krótkotrwałego panowania Brytyjczyków. Odkrycia dokonał Thomas Stamford Raffles, późniejszy założyciel państwa Singapur, który był bardzo zainteresowany historią Jawy.
O niewielkiej świątyni w środku dżungli dowiedział się od jednego z lokalnych mieszkańców, po czym wysłał 200 mężczyzn, którzy przez dwa miesiące wycinali drzewa, palili roślinność i kopali ziemię, aby odsłonić całe oblicze potężnej świątyni.
Teraz Borobudur jest jedną z największych atrakcji turystycznych Indonezji.
Jeszcze tego samego dnia wylecieliśmy do Surabaji. Z lotniska udaliśmy się bezpośrednio do podnóża wulkanu Bromo, gdzie czekała nas pobudka w środku nocy - o 2:00 rano.
Bromo jest licznie odwiedzany przez turystów (nawet pomimo ciągłego zagrożenia erupcją) ze względu na piękne wschody słońca i widok na najwyższy szczyt Jawy - wulkan Semeru (zdjęcie poniżej)
Co prawda zdjęcia nie oddaja prawdziwego uroku, tym bardziej jeśli chodzi o wschody czy zachody słońca, ale ponizej zamieszczam krótką wizualizację ;)
Punkt widokowy, z którego robiliśmy zdjęcia znajduje się na wysokości ok 2700 m.n.p.m, plus fakt, że była godzina 5 rano, nie pozwalały nam odczuć tropikalnego klimatu Indonezji ^^
Poniżej już na pierwszym planie (ten dymiący), wulkan Bromo o wysokości 2329 m.n.p.m.
Pod podnóże Bromo, jak i drogę z hotelu na punkt widokowy przemierzaliśmy takimi oto jeepami
Ten nasz zgasł kilka razy po drodze, ale na szczęście dojechaliśmy (i wróciliśmy) bez większych problemów..
Kierowcy jeepów bardzo sprytnie parkują swoje samochody - w takiej odległości od wejścia na krater, aby ich znajomki z konikami mogli swoje zarobić ..
My jednak dzielnie wspinaliśmy się o własnych siłach... Co nie było wielką sztuką ;)
Średnica krateru to ok 700 metrów
Fotki fotkami, sesja zrobiona, ale po kilkudziesięciu minutach musieliśmy się stamtąd ewakuować, ze względu na nieprzyjemną woń siarki, która mimowolnie wdzierała się w nozdrza
Koniec części pierwszej
Ciag dalszy wycieczki - jak mi się bedzie chciało ;)
Pozdrowienia z Bromo!
Ciag dalszy wycieczki - jak mi się bedzie chciało ;)
Pozdrowienia z Bromo!
***
Meega 😍
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z zimnej Polszy ^^
Na Bromo też miałem namiastkę zimnej Polscy ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń