Indonesia-Globetrotter

czwartek, 1 maja 2014

Bliżej równika, czyli przeprowadzka!



***

W końcu coś nowego! Po 5 miesiącach w poprzednim roku i dwóch w tym, opuszczam Jawę i przenoszę swoje manatki na Sumatrę...

Sumatra jest drugą największą wyspą w Indonezji i szóstą na świecie. Swoją powierzchnią przewyższa powierzchnię Polski o ok. 35%.  Porównując ją do Jawy natomiast, możemy zauważyć pewien paradoks, mianowicie - Sumatra jest prawie cztery razy większa, a żyje na niej... trzy razy mniej ludzi niż na Jawie! Myślę więc, że powinna być wygodniejszym miejscem do życia, bez zbędnego przepychu i korków na ulicach. Może też mniej ludzi będzie krzyczało do mnie "Hello Mister" ^^

         Sumatra jest też wyspą narażoną na różnego rodzaju kataklizmy. 26 grudnia 2004 roku wybrzeże północno - wschodniej Sumatry zostało zniszczone przez 15-metrową falę Tsunami. Zginęło ponad 80 tysięcy ludzi. 30 września 2009 roku natomiast, w odległości ok. 50 km od  wybrzeża miasta Padang, w którym obecnie mieszkam, nastąpiło trzęsienie ziemi o sile 7.9 stopni w skali Richtera. Wówczas zginęło ponad 1100 osób, w tym 313 w mieście Padang, a nieoficjalnie mówi się, że nawet trzy razy tyle.

          Miasto Padang liczy ok. 900 tys. mieszkańców. Położone jest ok. 170 km na południe od linii przecinającej równik i jest jednym z najbardziej deszczowych miast Indonezji - o czym przekonałem się już pierwszgo dnia.. Spadł taki deszcz, że miałem wrażenie jakby ktoś kamienie zrzucał na dach.  Pada praktycznie codzień, ale na szczęcie tylko wieczorami i w nocy.

          Na wyspie można też spotkać wiele gatunków dzikich zwierząt. Małpy żyją w praktycznie każdym lesie, a w dżunglach wciąż występują tygrysy sumatrzańskie.
   
       Padang słynie również ze specyficznej kuchni z rozmaitymi przyprawami korzennymi. Mmmm, jeden z wielu powodów dla których warto podróżować!

         To tyle o demografii, historii i kuchni sumatrzańskiej Nie wiem czy Was to zainteresowało, ale mnie zawsze jarały takie ciekawostki ;)

***

Wylądował! Lotnisko w Padang

I charakterystyczne dla Sumatry Zachodniej, dachy budynków, które noszą dźwięczną nazwę - Bagondziong (po spolszczeniu oczywiście)


           Z lotniska odebrał mnie Adi - mój nowy pracodawca, który na razie okazuje się być bardzo luźnym ziomkiem i nie dopuszcza, żeby czegoś mi tu zabrakło ;)


Poniżej moja nowa ekipa, z którą będę pracował
Od lewej: Dessy - żona Adiego, Adi, ich syn Rafli (spory nie?), jakiś białas i nauczyciele: Mira, Riko, April, Dewy, Elza.

Już pierwszego dnia Adi zabrał mnie na "rundkę po mieście" 

Stare miasto - kiedyś podobno wyglądało lepiej, ale trzęsienie ziemi z 2009 roku zniszczyło je z deczka

Tak jak w całej Indonezji, tak też i tu ciągle możemy zauważyć pozostałości po czasach kolonializmu - holenderski budynek.

Cmentarz żołnierzy poległych w walce o niepodległość.

Kozy... można je spotkać wszędzie...

Obraz przedstawiający dom wybudowany w stylu Bagonjong

A poniżej ten sam styl, ale już w realu - prawda, że robi wrażenie ?

          Poniżej busy angkoty, o których już kiedyś pisałem.  Te w Padang i generalnie na Sumatrze, zasługują na szczególną uwagę. Na Jawie pojazdy te, wyglądają (albo raczej nie wyglądają) jak doszczętne graty, które resztkami sił przewożą ludzi. Tu, na Sumatrze, kierowcy prześcigają się w pomysłach na "odpicowywanie" swoich bryk...

 Need for Speed 17, normalnie!




Jako, że nadszedł weekend, Adi zdecydował zabrać całą ekipę na pobliską wyspę...

Jawa już praktycznie zwiedzona, a więc czas na nowe tereny do odkrycia! Excited!


Nasz szkolny woźny, a zarazem mój nowy współlokator - Fery :)


Ekipa prawie w komplecie świruje pawiana - próba zdjęcia w podskoku...

           Wśród Indonezyjczyków, plaża w Padang znana jest z tego, że znajduje się na niej posąg  Malin Kundang, czyli chłopca, który wg legendy został zamieniony w kamień przez swoją matkę. A co najśmieszniejsze? Spora część społeczeństwa w to wierzy ...







Adi i jego syn, Rafli - prawda, że podobni? Takie tam z zaskoczenia!

Ganiał pies kozę, aż w końcu koza psa pogoniła... 

Małe kraby, których na plaży są tysiące. Wygrzebują dołek i chowają się w ciągu sekundy, kiedy człowiek nadchodzi.


            No i jest obiecana wyspa! Mała, egzotyczna, klimatyczna. Co ciekawe, można na nią dotrzeć "z buta" (na piechotę) w godzinach poranno-południowych. Wieczorem następuje przypływ i jedyna możliwość dotarcia z/na wyspę to łódka (albo wpław).

Pulau Pisang, czyli Wyspa Bananowa. Nie wiem skąd ta nazwa, bo banana ni chu chu tu nie uświadczyłem, ale kokosów za to jest pod dostatkiem. 




Poniżej jakieś dziwne owoce/orzechy (nie zrozumiałem do końca ziomka), które służą jako barwnik do malowania ubrań...

No i Pan, który je zrywa i sprzedaje...

Wyspa ta jest idealnym miejscem na odpoczynek... taki wymarzony, który zawsze sobie wyobrażałem myśląc o ludziach żyjących w tropikach... Hamak, palmy kokosowe i błękitne morze... 


... niewiele mi do szczęścia potrzeba :)


No i moje pierwsze próby wspinaczki na palmę! Widząc wcześniej wiele razy lokalnych, którzy to robią, zawsze chciałem spróbować... 


... ale...


... może innym razem ^^

***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz